Sport to umiejętność rywalizacji. To systematyczne treningi, z którymi często wiąże się wiele wyrzeczeń. Ale sport to też konieczność radzenia sobie z porażkami. A przegrywanie dla prawdziwego sportowca nigdy nie jest łatwe.
W rajdach samochodowych na końcowy sukces składa się mnóstwo czynników, czasem nawet z pozoru nieistotnych. To bardzo złożony sport. Nie wszystko zależy od umiejętności, choć to one stanowią zdecydowanie najważniejszą część rywalizacji na odcinkach specjalnych. Oprócz tego ważną rolę odgrywa serwis, świetny sprzęt, dobrze dobrane opony, doskonale przygotowany opis, odpowiednia komunikacja między kierowcą i pilotem, a nawet… sporo szczęścia. Jeśli jednak w tej całej machinie zawiedzie jakiś element, to trzeba przełknąć gorycz porażki. Najtrudniej jest to zrobić, kiedy właśnie walczyło się o najwyższy stopień podium.
W ciągu 11 lat startów na różnych szczeblach mojej rajdowej kariery, zdarzały się chwile, kiedy musiałem się poddać. Raz rywalizację kończył dzwon, innym razem zawodził sprzęt. To najczęstsze powody wycofań. To były też najbardziej bolesne momenty, głównie ze względu na utratę tak ciężko wywalczonego miejsca w rajdzie, a nawet w całym sezonie.
20 Rajd Rzeszowski (2011)
Stoimy na starcie przedostatniego odcinka. Od początku rajdu trzymamy świetne tempo i dzięki temu zajmujemy trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej oraz pierwsze w klasie. Rewelacyjny rezultat jak na N-kową Hondę! Do drugiego miejsca brakuje zaledwie 7,4 sekundy, a nad trzecią załogą mamy aż 28,9 sekund przewagi! To daje komfortową sytuację i praktycznie pewne „pudło” przy dotychczasowym tempie. Postanawiamy jechać „swoje”, chociaż gdzieś tam w duchu oboje myślimy o drugim miejscu, które tak naprawdę jest w naszym zasięgu.
Start się opóźnia, opony nieco stygną, hamulce również. Pełna koncentracja. Przed nami ostatnie dwa odcinki, które musimy przejechać bezbłędnie. Trzydzieści sekund do startu. Zamykamy szyby. Dyktuję pierwszy zakręt. Piętnaście. Sławek mówi: „Dobra, spokojnie”. Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden… start!
Rozpoczynamy rozpędzanie pod górę. Szybkie zakręty, jeden za drugim. Bez odjęcia. Na końcu podjazdu wbity czwarty bieg, czyli około 140 km/h. Dyktuję: „Siedem lewy, przechodzi w pięć plus, krótki”. Sławek wciska hamulec. Na wąskiej drodze opony natychmiast odklejają, auto wpada w poślizg i łapie tylnymi kołami pobocza. Pędzimy już bez żadnej kontroli prosto do rowu. Potężne uderzenie i kilkukrotna rolka. Lądujemy roztrzaskanym autem na dachu i kończymy udział w rajdzie.
Bolało.
58 Rajd Wisły (2012)
Oesy Rajdu Wisły ewidentnie pasują do naszego tempa i stylu jazdy. Po szóstym odcinku specjalnym zajmujemy drugie miejsce w klasyfikacji generalnej i pierwsze w klasie. Do mety została tylko jedna pętla, na której zresztą ma się rozstrzygnąć całe podium „generalki”. Wszystko idzie dobrze, ale za naszymi plecami, z niewielką stratą, są jeszcze cztery inne załogi, które mają ochotę zająć nasze miejsce. To motywuje nas do jeszcze szybszej jazdy, dlatego postanawiamy bronić drugiej pozycji.
Ukończenie rajdu gwarantuje nam pierwsze miejsce w grupie i klasie na koniec całego sezonu. To priorytet, ale każdy rajd jest nowym wyzwaniem i na każdym rajdzie chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. Zresztą nigdy nie lubimy odpuszczać.
Wycofujemy się chwilę po starcie siódmego odcinka. Na jednym z nawrotów ukręca się półoś i w dramatycznych okolicznościach tracimy tak piękne miejsce w rajdzie. To bolączka naszej Hondy i chociaż bywały już takie sytuacje wcześniej, to przy walce o drugą pozycję w „generalce” awaria sprzętowa jest niesamowicie przykrym wydarzeniem. Do domu wracamy na tarczy, z ogromnym kacem i jeszcze większym rozczarowaniem.
Bolało.
29 Rajd Karkonoski (2014)
Sezon walki o Mistrzostwo Polski dotarł do półmetka. Po pierwszym dniu rajdu zajmujemy trzecie miejsce w klasie, ale walka o drugą pozycję to tylko kwestia czasu. Zgodnie z przewidywaniami następnego dnia szybko wyprzedzamy konkurentów i niebawem mamy nad nimi kilkanaście sekund przewagi. Co ciekawe jesteśmy również blisko pierwszego miejsca w etapie, a to dodaje nam skrzydeł.
Jedziemy bez większych błędów. Odrabiamy czas i pniemy się coraz wyżej. Przedostatni odcinek jedziemy przepięknie – na mecie okazuje się, że wygrywamy go w klasie aż o 6 sekund! Przed nami już tylko najdłuższy oes, na którym możemy wygrać etap. Z takim założeniem ruszamy ze startu, stawiając jednocześnie wszystko na jedną kartę. Emocje są ogromne, chęć zwycięstwa jeszcze większa!
W połowie oesu auto zostaje na luzie. Sławek próbuje lewarkiem wbić jakikolwiek bieg, ale nie ma żadnej reakcji. Po zatrzymaniu rajdówki chcemy zapiąć choćby trójkę i dojechać do mety. Niestety musimy się poddać. Awaria jest błaha, ale jednocześnie niemożliwa do naprawy w warunkach oesowych. Złość jest nie do opisania. Tym samym w siną dal odchodzą marzenia o tytule Mistrza Polski.
Bolało. Bardzo.
Takie niepowodzenia wkalkulowane są w ten sport, ale za każdym razem rozczarowują równie mocno. To ta mniej przyjemna część rajdów dla każdego zawodnika. Nawet pozorna oszczędność szybko może zemścić się w trakcie rywalizacji, dlatego tak istotne jest odpowiednie przygotowanie załogi, serwisu, samochodu. Niestety nie zawsze wszystko da się przewidzieć. Zdarzają się usterki, które wykluczają załogę z rajdu, a paradoksalnie, przy ogromnych nakładach finansowych, część ulegająca awarii kosztuje raptem 5 złotych.
Przykro jest zawsze – niezależnie czy walczy się o miejsce w rajdzie, o miejsce w sezonie, czy po prostu jedzie się dla przyjemności. Trzeba jednak nauczyć się przegrywać. Nie zawsze jest się najszybszym i nie zawsze święci się triumfy na odcinkach specjalnych.
Jak poradzić sobie z porażką?
Niewątpliwie każdy musi ją w jakimś sensie odchorować, ale zapewne każdy ma na to swój własny sposób. Ja miewam strasznego kaca, jednak zwykle nie trwa on dłużej niż kilka dni. To męczące chwile, kiedy rozpamiętuje się co poszło nie tak, co można było poprawić, co by było gdyby… Czasem jest to również ból fizyczny, bo po mocnym dzwonie o rajdzie nie da się łatwo zapomnieć. Mimo wszystko staram się szybko wyciągnąć wnioski i przygotować się do kolejnych zawodów, mając na uwadze zebrane doświadczenia. Kalkuluję też, jak należy wykorzystać resztę sezonu, by na koniec zdobyć upragniony tytuł. To też część tego sportu. Bo nawet największa porażka czegoś uczy i pomaga poprawić błędy w trakcie kolejnych startów.
Na szczęście rekompensatą niepowodzeń są zawsze ogromne sukcesy. Rajdy to przede wszystkim radość z rywalizacji, pokonywanych kilometrów, moc adrenaliny. Najważniejsze, by nie poddawać się i pomimo drobnych niepowodzeń czerpać przyjemność z jazdy oraz uparcie dążyć do celu.
Dodaj komentarz